Dzisiaj Mikołajki…

Ogólna, Wydarzenia |

Dzisiaj Mikołajki…

 

Historia postaci:

Święty Mikołaj – postać starszego mężczyzny z białą brodą ubranego w czerwony strój, który wedle różnych legend i baśni w okresie świąt Bożego Narodzenia rozwozi dzieciom prezenty saniami ciągniętymi przez zaprzęg reniferów. Według różnych wersji zamieszkuje wraz z grupą elfów Laponię lub biegun północny.

Dzięki sprawnej promocji praktycznie zastąpił on w powszechnej świadomości tradycyjny wizerunek świętego Mikołaja, biskupa Miry.

Obecnie powszechna forma tej postaci wywodzi się z kultury brytyjskiej i amerykańskiej, gdzie jest jedną z atrakcji bożonarodzeniowych. W większej części Europy, w tym w Polsce, mikołajki obchodzone są tradycyjnie 6 grudnia jako wspomnienie świętego Mikołaja, biskupa Miry. Rankiem tego dnia dzieci, które przez cały mijający rok były grzeczne, znajdują prezenty, ukryte pod poduszką, w buciku lub w innym specjalnie przygotowanym w tym celu miejscu (np. w skarpecie).

Na skutek przenikania do europejskiej tradycji elementów kultury anglosaskiej (w szczególności amerykańskiej) także w Europie święty Mikołaj utożsamiany jest coraz częściej z Bożym Narodzeniem i świątecznymi prezentami.

Historia postaci[edytuj | edytuj kod]

Święty Mikołaj, biskup Miry, ze względu na przypisywane mu legendą uczynki (m.in. cały majątek rozdał biednym), został pierwowzorem postaci rozdającej prezenty dzieciom. Przedstawiany jako starzec z okazałą brodą, często w infule i pastorałem, z workiem prezentów i pękiem rózg w ręce. 6 grudnia (w rocznicę śmierci świętego Mikołaja) grzecznym dzieciom przynosi prezenty (zwykle słodycze), a niegrzecznym (na ostrzeżenie) rózgę.

Jedna z legend głosi, że pewien człowiek, który popadł w nędzę, postanowił sprzedać swoje trzy córki do domu publicznego. Gdy biskup dowiedział się o tym, nocą wrzucił przez komin trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one do pończoch i trzewiczków, które owe córki umieściły przy kominku dla wysuszenia. Stąd w krajach, gdzie w powszechnym użyciu były kominki, powstał zwyczaj wystawiania przy nich bucików lub skarpet na prezenty. Tam, gdzie kominków nie używano, św. Mikołaj po cichutku wsuwa prezenty pod poduszkę śpiącego dziecka.

Początkowo Święty Mikołaj przybywał z południa. W średniowiecznym Amsterdamie Sinterklaas przypływał żaglowcem z dalekich ciepłych mórz, a wór z prezentami niósł ciemnoskóry sługa zwany Zwarte Piet. Człowiek z ciepłych krajów nie bardzo pasował do zaśnieżonego zimowego pejzażu[potrzebny przypis]. Toteż gdy w roku 1823 Clement Clarke Moore napisał wiersz Noc wigilijna, w którym św. Mikołaj przybywa saniami zaprzężonymi w renifery z bieguna północnego, wkrótce przyjęło się to do tradycji.

Postać św. Mikołaja popularyzował także amerykański karykaturzysta, Thomas Nast. 1 stycznia 1881 w Harper’s Weekly artysta opublikował ilustrację, na której św. Mikołaj rozdaje prezenty żołnierzom biorącym udział w wojnie secesyjnej. Jest to prawdopodobnie pierwsze przedstawienie świętego z charakterystyczną, elfią czapką zamiast mitry[3].

Niezgodności kalendarza gregoriańskiego z kalendarzem juliańskim sprawiły, że dzień św. Mikołaja według starego stylu wypadał blisko dnia Bożego Narodzenia w nowym stylu. Podsunęło to pomysł[potrzebny przypis], aby prezenty przynosiło, zamiast świętego, Dzieciątko Jezus. Jezusa przedstawiało ubrane na biało dziecko, worek z prezentami niósł mężczyzna przebrany za mędrca – jednego z trzech, którzy przynieśli dary Dzieciątku. Ten zwyczaj jednak się nie przyjął, mężczyzna znów stał się św. Mikołajem, dziecko zaś zostało jego pomocnicą Śnieżynką. Jednak w niektórych krajach św. Mikołaj został bożonarodzeniowym dziadkiem: Père Noël we Francji, Julemand w Norwegii, Babbo Natale we Włoszech.

(Źródło: Wikipedia)

5 odpowiedzi na “Dzisiaj Mikołajki…”

  1. Iwona pisze:

    Mikołajki dla siebie.
    No właśnie tak u mnie wyszło,kupiłam dwa misie dla fundacji TVN.I te misie siedzą u mnie w sypialni a ja myślę,że tak naprawdę nigdy nie miałam misia.Chyba nikt z moich rówieśników nie miał kiedyś przytulanek.
    Później pojawiły się misie z trocinami w środku,sztywne ale miały zaletę.Wytrzymywały naukę zastrzyków,woda kapała z misia a on później długo wysychał
    Siedzę i myślę,że niewiele osób płci obojga przyzna się do potrzeby kupienia dla siebie przytulanki. Kupują dla wnuków by choć chwilę potrzymać.
    W IKEI nawet słyszałam kobietę 50-60 lat ,która zachwycała się zabawką i żałowała,że już jest na nią za stara.Zapytałam a dlaczego ma sobie nie kupić?
    Widziałam na jakimś vlogu dom w USA.Dom nie jakiś niezwykły,właściciel jest lekarzem żona- nie wiem dokładnie ale w salonie stoi pianino i harfa.
    Piszę o nich bo jeden pokój ok,20m2 jest dla ….lalek .Jest sypialnia,salon szafy z ubraniami.Pani nie ma problemów psychicznych,ma dwoje nastoletnich dzieci i nikt Mamy hobby nie wyśmiewa.
    I nie uważam,że spełnianie jakiś tęsknot z dzieciństwa to demencja.Może nawet psycholog by nam to poradził.
    Pewnie niewiele osób przeczyta i odpowiedź napisze ale może,ktoś tez ma takie myśli?
    I.

  2. Beata pisze:

    Uważam, że wiek tu nie ma żadnego znaczenia! Pielęgnowanie swoich ulubionych tęsknot z dzieciństwa, jest zawsze na miejscu. Też kupiłam dwa misie dla fundacji TVN i dołączyły do całej kolekcji miśków w moim domu. Uwielbiam je , a dwa z nich od dawna towarzyszą mi wieczorem na kanapie…czy mam coś z głową (60plus) , ja tak nie sądzę! A jeśli ktoś tak myśli, to nie mój problem.

    Pozdrawiam całe towarzystwo mandarynkowe
    Beata

  3. Mandarynka Ela pisze:

    Mnie też nie dziwią powroty do wspomnień z dzieciństwa w postaci różnych gadżetów. Moim ulubionym wspomnieniem z dawnych lat były porcelanowe laleczki, albo ciekawe porcelanowe figurki. Niestety odkąd mieszkam na wsi, figurek zaledwie parę sztuk z prostego powodu: mało miejsca, bo mój domek mały!!!
    Myślę, że warto pielęgnować takie wspomnienia, a wiek nie ma tu żadnego znaczenia!

    Pozdrawiam kochane
    Mandarynka Ela

  4. Iwona pisze:

    Wiek nie ma znaczenia ale i drugi aspekt,kupowanie sobie.Zauważyłyście w grupie znajomych w naszym wieku,że łatwiej kupić dzieciom,wnukom, koleżankom a sobie zawsze jest jakoś bardziej żal.
    I jeszcze jedno moje spostrzeżenia tak trudno do tego się przyznać,tak bardzo boimy się oceniania czy wręcz śmieszności.
    Ja nie mam z tym problemu ale zauważyłam,że to jest nie za częste.
    I.

    • Irena pisze:

      Ja też kiedyś bardzo przejmowałam się opinią ludzi, co o mnie pomyślą! Od dawna też nie mam z tym problemu, to w końcu moje życie a nie ich! Co do drugiej sprawy poruszanej w Twoim komentarzu Iwono, to też przyznaję, że dopiero po 60-ce (może trochę późno!) zaczęłam w końcu siebie rozpieszczać i chęt5nie kupuję coś ty6lko dla mnie. Niestety moje przyjaciółki siebie najczęściej stawiają na końcu, do zakupowych przyjemności!

      Irena

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *