Włoski wieczór w Politechnice Warszawskiej

Wydarzenia |

 

Nie tak dawno, bo 02.06 zostałam zaproszona na wieczorny raut organizowany przez Ambasadę Włoską z okazji Święta Republiki. Zaprosił mnie na to przyjęcie jeden z konsulów włoskich ( ciekawa znajomość-może kiedyś o niej napiszę).

Na początku, od razu bardzo się ucieszyłam , że mogę uczestniczyć w takim eleganckim wydarzeniu , ale trochę później dopadło mnie dziwne (ha ha) pyt.: co na siebie włożyć? Tym bardziej, że do Warszawy wybierałam się z mojej wsi na Roztoczu, (a nie z Bielska) gdzie w mojej wiejskiej  szafie króluje inny rodzaj garderoby, mającej mało wspólnego z „wyszukaną” elegancją!!!

Cóż…. przejrzałam to, co miałam i wybrałam klasyczną granatową sukienkę sprzed 15-lat.

Do tego szpileczki, torebka mała czarna i na ramiona różowy szal. Jak wyszło zaraz sami zobaczycie. Przyjęcie odbyło się w auli Politechniki Warszawskiej.

Już na samym początku urzekła mnie przepiękna architektura tego gmachu i to zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz budynku.

iii (2)

Zaraz po wejściu do tego pięknego budynku, przywitały nas osobistości Ambasady Włoskiej. Natomiast chwilę później przemawiał sam Ambasador. Przemówienie było krótkie… ponieważ nie wiele z tego rozumiałam, w tym czasie rozglądałam się po sali. Było cudownie….piękne wnętrze, do tego gustownie dopasowana cała reszta w formie bufetów szwedzkich z różnorodnościami, do wyboru do koloru, obsługiwana przez włoskich kucharzy. Na przyjęciu było ok 500 osób, ale rozmieszczenie białych okrągłych stołów było tak sprytne ,że nie odczuwało się tłumu.

W pierwszej kolejności dostrzegłam p.Elżbietę Penderecką, która była jednym z gości honorowych tego spotkania – piękna kobieta, z którą czas obchodzi się bardzo łaskawie. Trochę znanych ludzi, a wśród nich dwaj dziennikarze Iwaszkiewicz i Kisielewski, na których patrzyłam z ogromną sympatią.

Poznałam wielu ciekawych ludzi, min dyr. Instytutu Włoskiego w Krakowie, który zaprosił mnie  aż na trzy koncerty (może wybiorę się chociaż na jeden z nich). Bardzo cenię sobie , krótką, ale niezwykle miłą pogawędkę z pewnym profesorem -wybitnym italianistą ,  który od lat mieszka w Austrii i specjalnie na tą uroczystość przyjechał do Warszawy. Nasze poglądy na wiele spraw były takie same, a przy okazji nasłuchałam się miłych komplementów pod moim adresem. Nie wymienię ich, żeby nie wyglądało na samochwalstwo, ale na pewno na długo je zapamiętam.

t77 2

t00  3 (2)

Popijając campari z lodem (było bardzo gorąco) od czasu do czasu delektowałam się jakimś smakołykiem, na przemian rozmawiając z różnymi ciekawymi ludżmi. Gdzieś po 21-tej, żegnani  bardzo serdecznie przez nowych „znajomych” opuściliśmy Politechnikę Warszawską, gdzie do samego końca panowała cudowna atmosfera….będzie co wspominać !!!!!

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *