“Widok z ziarnkiem piasku “….

Ogólna, Pamiętniki EK, Wydarzenia |

To tomik 102 wierszy naszej noblistki  Wisławy Szymborskiej, który został wydany wkrótce po o trzymaniu literackiej nagrody Nobla. Kiedyś bardzo interesowałam się poezją , przez wiele lat byłam nawet recytatorką w teatrze poezji – prowadzonym przez wybitnego ( dawno już nieżyjacego aktora Teatru Polskiego w Bielsku-B. pana Z. Thymke) Proza życia przykryła ….znacznie przykryła tą moja ulubioną dziedzinę sztuki !

Panią Szymborską lubiłam od zawsze ….Niewielu sprawiło, że życie stało się cudowną zagadką i niewielu pokazało tak jak ona , co naprawdę się liczy w życiu ! Myślę, że twórczość tej autorki zasługuje na to , aby każdy ją  przeczytał.

Może moim postem sprowokuję tych, którzy nigdy nie poznali wierszy Szymborskiej,  że sięgną jednak po jej cudowną poezję i sami posmakują jej zwykłej niezwykłości . Natomiast tych,  którzy kiedyś rozkoszowali się jej wersami chętniej do nich powrócą dzisiaj !

Poniżej przytaczam wiersz ( łącznie z analizą dla początkujących ) , ale od czasu do czasu przemycę moje ulubione cytaty tej wielkiej poetki !

4d2287fa-6a1a-11e2-a503-0025b511229e

KatalogElżbieta Mizgalska
Język polski, Artykuły

Ile można zobaczyć przez okno? O wierszu Wisławy Szymborskiej “Widok z ziarnkiem piasku”

- n +

Ile można zobaczyć przez okno? o wierszu Wisławy Szymborskiej “Widok z ziarnkiem piasku”

Zwiemy je ziarnkiem piasku.
A ono siebie ani ziarnkiem, ani piasku.
Obywa się bez nazwy
ogólnej, szczególnej,
przelotnej, trwałej,
mylnej czy właściwej.

Na nic mu nasze spojrzenie, dotknięcie.
Nie czuje się ujrzane i dotknięte.
A to, że spadło na parapet okna,
to tylko nasza, nie jego przygoda.
Dla niego to to samo, co spaść na cokolwiek,
bez pewności, czy spadło już,
czy spada jeszcze.

Z okna jest piękny widok na jezioro,
ale ten widok sam siebie nie widzi.
Bezbarwnie i bezkształtnie,
bezgłośnie, bezwonnie
i bezboleśnie jest mu na tym świecie.

Bezdennie dnu jeziora
i bezbrzeżnie brzegom.
Nie pojedynczo ani mnogo falom,
co szumią głuche na swój własny szum
wokół nie małych, nie dużych kamieni.

A wszystko to pod niebem z natury bezniebnym,
w którym zachodzi słońce nie zachodząc wcale
i kryje się nie kryjąc za bezwiedną chmurą.
Targa nią wiatr bez żadnych innych powodów,
jak tylko ten, że wieje.

Mija jedna sekunda.
Druga sekunda.
Trzecia sekunda.
Ale to tylko nasze trzy sekundy.

Czas przebiegł jak posłaniec z pilną wiadomością.
Ale to tylko nasze porównanie.
Zmyślona postać, wmówiony jej pośpiech,
a wiadomość nieludzka.

4d2287fa-6a1a-11e2-a503-0025b511229e

Punkt wyjścia sytuacji przedstawionej w utworze określa tytuł: “Widok z ziarnkiem piasku”. Oto spojrzenie przez okno na znajdujący się za nim krajobraz (doskonale zapewne znany) rodzi nagle refleksję, filozoficzną zadumę, metafizyczne zdziwienie. Ten kierunek – od konkretu do abstrakcji, od ziarnka piasku do rozważań o czasie i śmierci – “powtarza” jakby kompozycja całości, charakterystyczne następstwo obrazów.

“Poetycki obiektyw” najpierw dokonuje zbliżenia detalu, po czym stopniowo, płynnym ruchem oddala się, powiększając tym samym pole widzenia: obraz parapetu okna zastępuje ujęcie widocznego zeń jeziora, a następnie – unoszących się nad wodą chmur kryjących słońce.

Określenia “ujęcia”, “obiektyw”, “zbliżenie” przystają zresztą do sposobu mówienia podmiotu: rzeczowego, chłodnego, bezosobowego. Jedynie na początku i końcu pojawia się – jako swoista klamra – podmiot zbiorowy: formy “zwiemy”, “nasza”, także zresztą charakterystyczne dla liryki filozoficznej, podkreślające bowiem, że doświadczenia, o których mowa, są wspólne, że obejmują nas wszystkich.

W wierszu Szymborskiej tym “wspólnym doświadczeniem” staje się przeżycie problemu podstawowego dla filozofii egzystencjalnej: dwoistości bytu, istnienia ludzkiego i pozaludzkiego. Sartre ujmował tę opozycję jako przeciwstawienie bytu “dla siebie” i bytu “w sobie”. Człowiek – jako byt “dla siebie” – jest istotą świadomą, ma pewien stosunek do własnego istnienia, poznaje świat, rządzące nim prawa, siebie. Jest i wie, że jest. Rzecz, byt “w sobie” – tylko jest.

Ciekawe, że ta dychotomia egzystencjalistów okazała się niezwykle inspirująca dla poetów. Można tu wspomnieć chociażby szereg wierszy “o kamieniu” – “Rozmowę z kamieniem” samej Szymborskiej, “Kamyk” Herberta czy fragment “Pieśni śródziemnomorskich” Wata. Świat bytów “w sobie” intrygował jako “doskonały”, “równy samemu sobie /pilnujący swych granic/ wypełniony dokładnie/ kamiennym sensem”, wolny od ludzkich wad i uczuć, nie dający się “oswoić”. Fascynował swą niezmiennością:

“nic w nich z tańca, nic z wirowań, nic z frenezji: reguła tylko. I milczenie.
Nie stają się, są. Nic ponad to. Nic nad to, myślałem, zbrzydziwszy sobie wszystko, co się staje.”

W “Widoku z ziarnkiem piasku” świat bytów “w sobie” również ogranicza się tylko do trwania: poza wszelkimi kategoriami zmysłowymi (“bezbarwnie, bezkształtnie / bezgłośnie, bezwonnie / i bezboleśnie”), obojętnie wobec czynności człowieka (“nie czują się ujrzane i dotknięte”), pozbawiony świadomości siebie (“bez pewności, czy spadło [się] już, / czy spada jeszcze”).

Szymborską intryguje jednak nie tylko ta obcość obu światów. Próbuje pójść krok dalej i pokazać, jak człowiek stara się nad rzeczywistością wokół zapanować, oswoić ją – nazywając i porządkując.

Na sposób mówienia o świecie zwraca uwagę przede wszystkim nagromadzenie w utworze słów poddanych przekształceniom słowotwórczym. Wiele z nich przypomina Leśmianowskie neologizmy, budowane przez zaprzeczenie wyrazu przedrostkiem “bez-“, np. “bezniebne niebo”. Jako neologizmy funkcjonują w wierszu także słowa występujące w języku potocznym: “bezdennie” nie znaczy jednak teraz “niezmiernie głęboko, przepaściście”, a “bezbrzeżny” to nie “rozległy, ogromny, bezgraniczny”: “bezdennie jest dnu” i “bezbrzeżnie brzegom”, pozbawionym świadomości bycia dnem czy bycia brzegiem. Inne gry słów wykorzystują podobieństwo brzmieniowe i pokrewieństwo słów – “widok – sam siebie nie widzi”.

To zwrócenie uwagi na paradoksy języka, jakim mówimy o świecie bytów “w sobie”, prowadzi do wniosku, że wszystkie nasze określenia są najzupełniej arbitralne, zatem – że nasz obraz świata ma niewiele wspólnego z jego rzeczywistym sposobem istnienia. Trwające w bezruchu słońce d l a n a s “zachodzi” czy “kryje się” za chmurę, w istocie “nie zachodząc wcale” i “nie kryjąc” się. Mówimy o wietrze, który “targa” chmurą, choć tak naprawdę nie ma ku temu “żadnych (….) powodów”, po prostu – wieje.

Sam akt nazywania rzeczy staje się więc swoistą uzurpacją:
“Zwiemy je ziarnkiem piasku.
A ono siebie ani ziarnkiem, ani piasku.
Obywa się bez nazwy.”

Kilkakrotnie powtórzony w utworze chwyt enumeracji zestawia obok siebie pary pojęć sprzecznych:

“nie mokro ani sucho”,
“nie pojedynczo ani mnogo falom”,
bez nazwy “ogólnej, szczególnej,

przelotnej, trwałej
mylnej czy właściwej”.

W odniesieniu do świata bytów “w sobie” przestaje jakby obowiązywać zasada wyłącznego środka: rzecz wcale nie musi być albo pojedyncza, albo mnoga, nazwa – albo ogólna, albo szczególna. Te sprzeczne określenia są w jednakowym stopniu tylko naszymi tworami, najzupełniej obcymi światu, który mają porządkować.

Ludzkie poznanie jest zatem nieuchronnie subiektywne; wszelkie kategorie – tworzone z naszego, jednego z wielu przecież, punktu widzenia, przenoszone na świat całkowicie od naszego różny i w dodatku – traktowane jako w pełni obiektywne. Wciąż zapominamy, że tylko dla nas duży kamień jest dużym kamieniem, a mały małym, że to my dostrzegamy nad sobą niebo, że dla nas dany moment trwa właśnie trzy sekundy, choć równie zasadne byłyby tu trzy minuty, godziny, dni.

Cały tok wywodu w wierszu podporządkowany jest takiemu właśnie przeciwstawieniu – kilkakrotnie w tekście powtórzonemu:
“ale to TYLKO…” – tylko nasze trzy sekundy, tylko nasze porównanie, tylko nasza przygoda.

Wskazuje to na osobisty stosunek podmiotu do faktu ograniczoności tej subiektywnej wizji świata, jest jakby “westchnieniem” nad niedoskonałością ludzkiego poznania.

Jeszcze wyraźniej zaangażowanie emocjonalne podmiotu ujawnia się w ostatniej części utworu:
“Czas przebiegł jak posłaniec z pilną wiadomością.
Ale to tylko nasze porównanie.
Zmyślona postać, wmówiony jej pośpiech,
a wiadomość nieludzka.”

Zabarwiony emocjonalnie epitet “nieludzka” nabiera szczególnie dużej siły wyrazu z racji swej wieloznaczności, ale przede wszystkim – jako ostatnie słowo całego utworu, jego zamknięcie. Tworzenie “zmyślonej postaci” czasu – posłańca to kolejna próba oswajania nie – ludzkiego, czyli poza – ludzkiego świata, narzucenia mu naszych – ludzkich praw i kształtów. Ale ów świat jest zarazem nieludzki – czyli “okrutny, bezlitosny”, bo istnienie w nim to – jak mówili egzystencjaliści (Heidegger) – “Sein zum Tode”, bycie skierowane ku śmierci.

Ziarnko piasku, jezioro, kamienie, chmury czy wiatr pozbawione są świadomości tych dylematów. A jednak utwór nie zmierza wcale tak jednoznacznie do uznania wyższości istnienia bytów “w sobie”. Tworzą świat odrębny od naszego, osobny, niezależny, nie znają leku przed śmiercią, świadomości przemijania – to prawda. Ale ceną jest inne ograniczenie – bytowanie “bez” – bezbarwne, bezkształtne, bezgłośne, bezwonne, bezbolesne. Podmiot utworu ujmuje to wyraźnie jako brak, niedoskonałość:
widok na jezioro jest piękny – ale sam siebie nie widzi;
fale “szumią głuche [słowo o negatywnym zabarwieniu emocjonalnym] na swój własny szum”.

Dylemat pozostaje więc chyba ostatecznie nierozstrzygnięty: świadomość przynosi ból, ale pozwala też postrzegać świat. Możemy jego piękno dostrzec i nazwać, ale będzie to “tylko nasza” wizja świata. Subiektywna, ale przecież LUDZKA…

Opracowanie: Elżbieta Mizgalska

Zgłoś błąd    Wyświetleń: 6545

Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach Profesor.pl są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *