Portugalia….wspomnienie pięknych wakacji
Ogólna, Podróże |
Następnym marzeniem, które spełniłam po 50-ce to była podróż do Portugalii .Czekałam na nią 18 lat …dosyć sporo. Zwiedzałam wcześniej różne kraje i różne kontynenty, ale Portugalia była jak zaczarowana…ciągle dla mnie niedostępna.
Może trochę w tym mojej winy….normalni ludzie po prostu takie rzeczy planują, a ja kocham spontaniczność i to jest to, co dodaje mi adrenaliny!!!
I tak było tym razem….Spokojne piątkowe popołudnie u Kristi, jakaś herbatka, rozmowy o wszystkim i o niczym. Obok siedzi jej syn Łukasz i przegląda komputer.
Nagle Łuki ożywia się i z entuzjazmem mówi : -mam mam ! A my z Kristi równocześnie -co masz? -Fantastyczną ofertę last minut do Portugalii. Cena była bardzo kusząca, a więc po krótkim namyśle podjęliśmy decyzję: JEDZIEMY !! Biuro turystyczne Itaka za 15 min zamykało swoje podwoje ,dlatego też błyskawicznie przesłaliśmy pieniądze i tym sposobem dołączyliśmy do listy wycieczkowiczów. Jak załatwiliśmy wszystkie formalności …. przyszedł rozum do głowy!!!
Wyjazd miał nastąpić już następnej nocy…nagle zobaczyłam , że mam kołnierz ortopedyczny na szyi / ha ha /od upadku miałam trochę przetrącone kręgi szyjne. Łukasz przypomniał sobie , że ma ważne urodziny kolegi i tylko Kristi nie miała nic w planie…..
Cóż trzeba było podjąć wyzwanie. Pełna mobilizacja i 24 godz. później już pędziliśmy do Warszawy na lotnisko. Trochę przed wyjazdem było nerwowo, bo Łuki poszedł na urodziny i nie wracał dłużej, niż to zaplanowaliśmy. Ale w końcu wszystko dobrze się skończyło i wylądowaliśmy na Faro – dystrykcie położonym na środkowym wybrzeżu Algarve.
Algarve to raj na ziemi, gdzie lato trwa niemal cały rok, a liczne plaże, kolorowe klify, ciepłe morze i malownicze wioski rybackie przyciągają wielu turystów z całego świata.
Przywitał nas bardzo duży upał, ale na lotnisku czekało na nas auto z klimatyzacją, które wynajęliśmy będąc jeszcze w Polsce. Dlaczego o tym piszę…jest to informacja dla tych, którzy mają dopiero zamiar tam się wybrać. Wynajęcie samochodu z Polski przez internet jest prawie o połowę tańsze, niż wynajęcie go na miejscu…. Jeden etap mieliśmy za sobą, teraz ruszyliśmy na poszukiwanie naszego hotelu. Zdziwiło nas, że wszystkie pytane przez nas osoby nie miały pojęcia o jego istnieniu. Nie muszę chyba pisać, co każdemu z nas chodziło po głowie….Dla mnie było proste…niska cena , byle jaki hotel. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy przez przypadek zaparkowaliśmy pod wskazanym adresem. Hotel był położony nad samym oceanem, przy pięknej plaży !!!!
Urok Łukasza sprawił, że recepcjonistka dała nam klucze do apartamentu na 8 piętrze, skąd rozciągał się piękny widok: z jednego tarasu /mieliśmy ich aż dwa/ na całe miasto, natomiast drugi taras wychodził na ocean. Tak to wyglądało…
U góry widok z 1-go tarasu …… a tu z 2-go .
Miejscowość , w której zamieszkaliśmy nazywała się Quarteira i była dosyć spokojnym miasteczkiem nadmorskim z piękną plażą. Jeśli natomiast, ktoś miałby ochotę na nocne życie z odrobiną szaleństwa – to od razu polecam Albufeirę – parę kilometrów dalej. Jest to podobno najbardziej popularna miejscowość na tym wybrzeżu. Stare centrum jest prześliczną wioską o wąskich krętych zaułkach, przy których stoją białe domki. Miałyśmy możliwość zobaczyć jak to wygląda i trochę poszaleć, ponieważ Łukasz porwał nas tam którejś nocy!
Ponieważ dni były dosyć upalne – wspólnie postanowiliśmy spędzać je do ok 15 godz. w samochodzie z klimą, zwiedzając południowe wybrzeże Portugalii ( w sumie ok. 180 km ). Popołudnia natomiast przeznaczaliśmy na wylegiwanie się na różnych przepięknych plażach, które napotykaliśmy po drodze. Oto zdjęcia z niektórych miejsc:
Jedną z przygód na plaży zapamiętaliśmy szczególnie i do dzisiaj kiedy ją wspominamy to pękamy ze śmiechu. Aby urozmaicić sobie plażowanie postanowiliśmy wynająć sobie taki rowerek morski!!! Włożyłyśmy z Kristi nasze piękne białe sukienki, kapelusze na głowę i torebeczki na ramię. A co – jak szaleć to szaleć! A do tego jeszcze lekko pociągnęłyśmy tuszem rzęsy. Wyglądałyśmy bosko, ale tylko do czasu….
Już na wstępie pan wynajmujący rowerki poprosił grzecznie , abyśmy wszystko zostawiły u niego w przechowalni. Im więcej nas do tego namawiał, tym bardziej byłyśmy podejrzliwe co do jego intencji….a może to złodziej , który dobierze się do naszych aparatów i telefonów ?
Szybko jednak przekonałyśmy się, że intencje tego pana były jak najuczciwsze !
Jak tylko zbliżyłyśmy się do brzegu, aby wsiąść na rowerek pojawiła się (nie wiadomo skąd …haha) ogromna fala , która jako swój cel wybrała mnie i moją przyjaciółkę. Szkoda, że wtedy zabrakło fotografa !!!! Nasz stan był opłakany : włosy i sukienki ociekające wodą, do torebek też się wdarło trochę oceanu, a buzie, chyba były bardzo zabawne z tym rozmazanym tuszem, bo Łuki nie mógł pohamować śmiechu!!!!
Następny dzień zrekompensował nam to zabawne zdarzenie. Zostałyśmy zaproszone do moich przyjaciół z Polski, którzy mają nieopodal Quarteiry piękną rezydencję. Drzewa cytrynowe, ogromne bugenwille i wspaniała kolacja wprawiły nas w doskonały nastrój.
Na kolację gospodarze przygotowali różnorodne ryby z grilla i do tego wspaniale wina portugalskie, które sączyliśmy, tańcząc na brzegu basenu prawie do samego rana !!!!
A na późne śniadanie następnego dnia pojechaliśmy do Hiszpanii, ponieważ do granicy była niecała godzina drogi. I wtedy po raz pierwszy „dotknęłam” tego kraju, który jakoś nigdy mnie wcześniej nie pociągał. Polubiłam go od pierwszego wejrzenia. Malutkie kameralne miasteczko, piękna architektura i uśmiechnięci życzliwi ludzie. To zaowocowało tym, że potem byłam w Hiszpanii wiele razy.
Nie chcę tu się rozpisywać na temat historii i zabytków, bo o tym można przeczytać i zobaczyć dużo piękniejsze zdjęcia, niż moja amatorszczyzna, ale na jedno miejsce chcę zwrócić uwagę – to Przylądek Św. Wincentego – najdalej na południe wysunięty fragment Portugalii i całej Europy, często określany jako „koniec świata”, ponieważ dalej już widać tylko bezkres oceanu !!!!Stojąc na skale mającej wys.60 m, rzeczywiście ma się wrażenie, jakby się było na końcu świata.
Warto to zobaczyć ! Wspaniały widok tworzą strome, przepiękne klify opadające w ciemną toń oceanu i liczne ptaki, które zamieszkują skały u ich podnóża.
Jedyny minus….strasznie tu wieje i warto coś ze sobą zabrać. Nie może to być parasolka , bo szybciej ucieknie (haha) niż się spostrzeżemy!!!!
Podsumowując …czy było warto tyle czekać, żeby zobaczyć ten kraj ? Nie mam najmniejszych wątpliwości. Piękny kawałek Europy, cudowne mauretańskie stare miasteczka , wspaniałe niedrogie jedzenie i do tego wyśmienite wina portugalskie !
Jeśli ktoś był i przeżył coś ciekawego w Portugalii proszę piszcie do mnie i wysyłajcie zdjęcia.
Ciekawe opublikuję !!!
Dodaj komentarz