Czarny kotek…porzucony i podrzucony…
Pokochaj Roztocze |
Siedziałam z moją przyjaciółka Beatką na moim mostku przed domem. Zapadał zmrok, a my pochłonięte rozmową, nie od razu zorientowałyśmy się, co dzieje się obok nas. W pewnym momencie usłyszałyśmy bardzo rozpaczliwe miauczenie. Pomyślałam, że to być może kot mojego sąsiada Józka. Jednak szybko zobaczyłyśmy wyjaśnienie tej tajemnicy. Z krzaczków wyłonił się malutki czarny kotek. Tu na wsi nikt nie ma czarnego kota, a więc szybko doszłyśmy do wniosku, że ktoś go podrzucił. Zwłaszcza, kiedy przyjrzałyśmy się mu bliżej, zobaczyłyśmy jaki jest wychudzony, zabiedzony i obolały. Beatka szybko przyniosła mu jajeczko i coś do picia.
Jadł bardzo łapczywie…. Osobiście nie przepadam za kotami ( być może ich nie rozumię i mało o nich wiem) i wolę zdecydowanie psy, ale cóż zwierzątko – to stworzonko i na pewno przeżyło jakiś dramat. Nie chciałam się zbyt angażować w posiadanie jakiegokolwiek zwierzątka, ze względu na mój trochę “cygański” tryb życia i częste wyjazdy. Ale jak to kotu wytłumaczyć ?! Wolałabym, żeby wybrał kogoś bardziej ustabilizowanego…Ale on uparcie tkwił na moim tarasie i wyrazem swojej mordki dziękował za wszystko, co tu dostawał….
Minęły trzy tygodnie , kotek zadomowił się na dobre ! Zaliczył już wizytę u weterynarza i podstawowe zabiegi ma już za sobą ! Widzę, że bardzo odpowiada mu kontakt z naturą wokół mojego domu. Jak widzicie bardzo lubi spędzać czas na mostku, gdzie usłyszałyśmy go po raz pierwszy !
Coraz bardziej zaprzyjaźnia się z nowym psem mojego sąsiada, który często nas odwiedza, bo już wie, że jest to miejsce gościnne i zawsze na jakiś poczęstunek może liczyć !
Kotek ma też dwie sponsorki, które również dbają o niego, zaopatrując w różne smakołyki : Beatkę i Maję ! A więc życzliwych ludzi mu przybywa i powoli widać, że jest coraz bardziej wesoły. Zauważyłam jednak, że robi się bardzo smutny, kiedy ja znikam u sąsiada za płotem, a on nie może si ę tam przedostać . Spójrzcie na jego bardzo mordkę…”serce się kroi”….
Nie chce też uchodzić za kotka leniwego, a więc trochę czasu spędza na nauce : jak szybko obsługiwać piloty….ha ha !
Jak już się tak bardzo napracuje , to wraca do swojego ulubionego relaksu….wylegiwanie się na różnych poduszeczkach. Wychodzi to mu znakomicie ! Myślę, że powoli zaczyna czuć się tu bezpiecznie , a ja muszę pomyśleć co dalej ? Jak mu zabezpieczyć kontynuację takiego życia, bo niedługo wybieram się w podróżna południe Europy…Na pewno nie zostawię go bez opieki !