Cudowne przesłanie…

Ogólna, Pamiętniki EK |

Cudowne przesłanie…

Na fb profilu Polski parasol przeczytałam taki wpis, będący pięknym przesłaniem do tych, co jeszcze mają rodziców. Bardzo mnie wzruszył ten tekst i przywołał w pamięci moich dawno (ponad 10lat) już nieżyjących rodziców…

Cytuję:

Wzięłam mamę do siebie…

Wzięłam mamę do siebie, by z nami mieszkała. Na zawsze. Bez wcześniejszego planowania, po prostu pewnego dnia, z jedną torbą.

W torbie były…

W torbie były rajstopy, kapcie z napisem „Najlepsza babcia na świecie” (prezent od moich dzieci), ciepły szlafrok, koszula i z jakiegoś powodu poszewka na poduszkę. Torbę mama spakowała sama.

Teraz od trzech tygodni w moim domu mieszka starsza dziewczynka w wieku około czterech lat. Chudziutka, z bielutkim kokiem na głowie, w bawełnianych rajstopach pomarszczonych przy kostkach.

Spaceruje po korytarzu, cichutko szurając ciepłymi kapciami, ostrożnie zatrzymuje się przy progu i wysoko unosi nogi, pokonując niewidzialne przeszkody.

Uśmiecha się do psa w korytarzu. Słyszy niewidzialnych ludzi i opowiada mi codzienne wiadomości od nich. Wstydzi się i dużo śpi.

Delikatnie odgryza kawałek czekolady (ciągle kładę jej czekoladę w pokoju) i popija herbatą, trzymając filiżankę obiema rękami – jedna ręka drży. Bardzo boi się zgubić obrączkę ze swojej chudej dłoni, cały czas ją sprawdza.

Nagle widzę, jaka jest…

Nagle widzę, jaka jest stara i bezradna. Po prostu odpuściła, zrelaksowała się i przestała udawać dorosłą. Całkowicie, absolutnie, w każdym szczególe powierzyła swoje życie mnie.

I najważniejsze dla niej jest to, żebym była w domu. Oddycha z taką ulgą, kiedy wracam z dworu, że staram się nie wychodzić na długo.
I znowu gotuję codziennie zupę na obiad, jak w dzieciństwie dla moich dzieci, znowu na stole pojawiła się miseczka z ciasteczkami.
Co czuję? Na początku – przerażenie. Była samodzielna, przez trzy lata po śmierci taty chciała mieszkać sama. Rozumiem ją – po raz pierwszy w życiu, mając osiemdziesiąt osiem lat, mama robiła to, co chciała. Ale niestety starość bierze swoje.
Teraz czuję współczucie dla tego kruchego wszechświata, miłość i czułość. Doskonale rozumiem, jaką drogą z nią idziemy.
Bardzo chcę, aby ta droga była dla niej szczęśliwa – z ukochaną córką, w cieple i komforcie. Z domowymi pierożkami i kotletami. Cała reszta nie ma już znaczenia dla mamy.
Mam teraz w domu córkę w wieku osiemdziesięciu ośmiu lat i jestem szczęśliwa, że Bóg dał mi możliwość uczynienia jej zachodu szczęśliwym, a mojego dalszego życia – spokojnym, bez wyrzutów sumienia.
Mamo, dziękuję, że jesteś moja. Bądź, proszę, jak najdłużej… ❤️



 

6 odpowiedzi na “Cudowne przesłanie…”

  1. Alicja pisze:

    Witam Eluniu!

    To taka piękna historia i wzruszająca.
    Kochamy naszych rodziców, ale często ich starość jest najtrudniejszym okresem naszego życia. Bo Nasi bliscy przecież często cierpią z powodu przewlekłych chorób, zaczynają mieć problemy z pamięcią czy poruszaniem się. Czasami stają się osobami niepełnosprawnymi i wymagającymi pomocy i opieki od Nas . Jest to bolesne nie tylko dla nich, ale też dla nas czyli ich dzieci. Nie jest nam łatwo to zaakceptować, że nasi rodzice, którzy jeszcze niedawno byli bardziej aktywni i radośni, nagle częściej przestają wychodzić z domu, bywają smutniejsi, zamykają się w sobie czy zaczynają żyć w swoim świecie. To przykre, ale niestety taka jest kolej rzeczy. Niekiedy zdarza się, że niektórzy seniorzy dłużej niż ich rówieśnicy są sprawniejsi, zdrowsi mający lepszą pamięć. Ale to niestety są sprawy indywidualne, bo Nasi rodzice różnie przechodzą ten okres swojego życia. Role nagle się odwracają bo rodzice, którzy kiedyś opiekowali się nami a potem często pomagali nam np. przy wychowaniu wnuków, teraz sami potrzebują naszego wsparcia, pomocy i zrozumienia. Nie jest to łatwe ale uzmysławiamy sobie, że powoli zbliża się czas, że zgaśnie iskierka ich życia na zawsze.

    Pozdrawiam serdecznie
    Ala z Małopolski, w późnojesiennych klimatach i coraz krótszych dniach, ale oby do wiosny

    • Mandarynka Ela pisze:

      Witaj kochana, wiem że teraz przechodzisz szczególny czas ze swoją mamą. Mam nadzieję, że sobie radzisz
      z tą sytuacją i mama ma się coraz lepiej? Wiem, że nie jest łatwo, bo tez przechodziłam przez etap schyłku życia moich rodziców! Najtrudniej dla mnie było zaakceptować fakt cierpienia rodzica (nowotwór) i niemożność pomocy mu w tym bólu…No cóż życie wystawia nas na różne próby i my musimy sobie z nimi radzić.

      Wspominając moich rodziców przy tej okazji, staram się robić wszystko, żeby być zdrową i sprawną jak najdłużej.
      Pozdrawiam Alusiu cieplutko z deszczowej dzisiaj Warszawy. Już w sobotę wracam na moje kochane Roztocze…

  2. Marta pisze:

    Jeśli rodzice jeszcze jako tako funkcjonują, to owszem, wzruszające i piękne. Boleśnie jest widzieć cierpienie. Moja Mama odeszła w wieku sześdziesięciu ośmiu lat, a jej odchodzenie było okrutne, pełne bólu, wśród nieustających wymiotów – nowotwór. Tata w wieku czterdziestu sześciu lat po prostu padł pewnego wieczoru i już nie odzyskał przytomności – wylew.

    Więc z całym szacunkiem, ale te bajeczki to pobożne życzenia i nasze “chciejstwa” – zatrzymać kogoś, byle tylko nam zaoszczędzić bólu straty.

    Moi rodzice nawet nie zdążyli się zestarzeć.

    Pozdrawiam.

    • Mandarynka Ela pisze:

      Dzień dobry Marto
      Bardzo smutna i bardzo dramatyczna historia Twoich rodziców…Myślę, że większość z nas ma raczej trudne niż łatwe przeżycia związane z odchodzeniem najbliższych. Masz rację, że to pobożne życzenia, by przeżyć historie opisaną na stronie Polski Parasol. Takie historie też się na szczęście zdarzają i tylko życzyć osobom, którzy mają jeszcze rodziców, aby ich ostatnie wspólnie przeżyte lata, były ciepłym i wzruszającym wspomnieniem. Życie jednak pisze własne scenariusze…

      Pozdrawiam i bardzo współczuję Twojej – tak dramatycznej historii…
      Ela

  3. Marta pisze:

    Elu, przepraszam, że może zbyt gwałtownie zareagowałam na post. Wciąż są emocje… Trudno nie potraktować tematu osobiście, gdy się ma już pewne doświadczenia.
    Niestety, nieczęsto jest tak sielankowo, jak w przytoczonym poście. Też go jakiś czas temu spotkałam na Facebooku i moje odczucia były właśnie takie: bunt, złość na takie – za przeproszeniem – słodkopierdzenie (przepraszam, wiem, że słowo nieeleganckie, ale obrazowe i dosadne). Miałam też bardzo sile odczucie, że autor rozczulając się, jaką to ma kochaną, budzącą czułość mamę przy sobie, nie uwzględnił zupełnie perspektywy drugiej osoby. Brakuje mi w tym poście empatii, to wciąż jest przez pryzmat tego, co DLA NAS dobre i wygodne.
    To trudny temat i nie ma tu jedynie słusznych odpowiedzi.

    • Mandarynka Ela pisze:

      Nie musisz przepraszać Marto, zrozumiałam Twoje emocje i to, z czego one wynikają…Kiedy jest ich tak dużo i długo tłumione w sobie, w pewnym momencie muszą znaleźć ujście! To nic złego, tak po prostu się dzieje i może lepiej, bo człowiekowi czasem potem jest lżej… Tym bardziej, że jak piszesz ( z czym się zgadzam) – autor tekstu nie uwzględnił innej perspektywy tego aspektu życia.

      Niewątpliwie jest to bardzo trudny i niezwykle delikatny temat.
      Pozdrawiam serdecznie
      Ela

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *